GBE - Polska Zielona Biotechnologia w Europie dostarcza informacje o biotechnologii rolniczej.

Członkowie GBE Polska

 

 

growingvoices
Biotechnologia
  • >>GMO jednak nie szkodzi. Wycofano kontrowersyjną p...
    • 2013-12-02

    GMO jednak nie szkodzi. Wycofano kontrowersyjną publikację. Dlaczego?

    W ubiegłym roku opublikowano badania, z których wynikało, że genetycznie modyfikowana kukurydza jest szkodliwa i karmione nią szczury zapadają na nowotwory. Teraz, po roku, badania zostały uznane za nierzetelne, a praca wycofana.
    W 2012 r. zespół pod kierunkiem prof. Gilles'a-Erica Séraliniego z Uniwersytetu w Caen we Francji opublikował artykuł na temat szkodliwości GMO. Zespół prof. Séraliniego przez dwa lata, czyli przez cały cykl życiowy szczura, karmił grupę tych zwierząt wyłącznie (łącznie ok. 100 sztuk) genetycznie zmodyfikowaną kukurydzą. Podawał im także roztwór roundupu, herbicydu standardowo używanego przy opryskiwaniu upraw GMO, w stężeniu takim samym, jakie występuje w środowisku po dokonaniu oprysku. Stwierdzono, że pod koniec życia aż 80 do 90 proc. badanych szczurów zapadało na choroby nowotworowe.

    Były to pierwsze badania naukowe, które wskazywały na szkodliwość upraw GMO i towarzyszącego im opryskiwania herbicydem dla organizmów żywych. Prof. Séralini odniósł spory sukces medialny, jego praca była często cytowana i wielokrotnie nad nią dyskutowano. Reakcja środowiska naukowego była natomiast zupełnie inna.

    Po publikacji tej pracy wśród naukowców pojawiło się wiele krytycznych głosów. Za niewłaściwe uznano i karmienie szczurów wyłącznie genetycznie modyfikowaną kukurydzą, i pojenie ich roztworem herbicydu (wszakże żaden organizm nie żywi się tylko genetycznie modyfikowaną kukurydzą popijaną roztworem do opryskiwania upraw, nawet rozcieńczonym). Przede wszystkim jednak krytykowano, że prof. Séralini w swojej pracy napisał, że "pełne dane ze względu na limit objętości nie są zawarte w tym tekście", co znaczy, że jego praca nie zawierała informacji, które umożliwiłyby innym naukowcom powtórzenie jego eksperymentu. W nauce niezmiernie istotne jest to, aby eksperyment był odtwarzalny, a publikacje naukowe podawały wszelkie dane, żeby móc badanie powtórzyć.

    Dlaczego odtwarzalność eksperymentu jest w nauce taka ważna? Bo dopiero wielokrotne powtórzenie badania i otrzymanie takich samych wyników potwierdza, że dana hipoteza jest prawdziwa - jednorazowe uzyskanie jakiegoś wyniku badań o niczym nie przesądza, może być dziełem przypadku. Rzucając trzy razy monetą, możemy przecież wyrzucić trzy orły - nie jest to niemożliwe. Wyciąganie na tej podstawie wniosku, że przy rzucie monetą wypada zawsze orzeł, jest błędne. Dopiero rzucenie monetą więcej razy - dziesięć, sto, tysiąc - sprawia, że widać, że prawdopodobieństwo wyrzucenia orła wynosi połowę.

    Praca prof. Séraliniego, jak się okazało, nie zawierała informacji umożliwiających odtworzenie jego eksperymentu (czyli, obrazowo mówiąc, niedokładnie opisał, jaką monetą rzucał i w jakich warunkach). Z tego też powodu, jak podał wydawca periodyku, została wczoraj (28 listopada) wycofana.

    Przy okazji dyskusji o odtwarzalności eksperymentów naukowych warto przypomnieć słynny przypadek "zimnej fuzji". Fuzja termojądrowa to reakcja łączenia się lżejszych pierwiastków (na przykład atomów wodoru), w wyniku której powstają pierwiastki cięższe (na przykład atomy helu) oraz bardzo dużo energii. Energii, którą nasza cywilizacja pozyskuje głównie z kosztownego wydobycia i spalania węgla i ropy. Fuzja termojądrowa umożliwiłaby nam korzystanie z praktycznie darmowego i niewyczerpalnego źródła energii. Jednak fuzja zachodzi tylko w ekstremalnie wysokich temperaturach, a to podważa jej ekonomiczny sens - żeby uzyskać energię w wyniku fuzji, trzeba najpierw zużyć niezwykle duże ilości energii w celu podgrzania materii do wysokich temperatur. To podważa ekonomiczny sens całego przedsięwzięcia, jest zresztą niezmiernie trudne technicznie.

    Ale w 1989 roku świat zelektryzowała informacja, że dwaj fizycy Stanley Pons i Martin Fleischmann wynaleźli prostą metodę wykonania "zimnej fuzji" poprzez elektrolizę ciężkiej wody. W skrócie rzecz ujmując, włożyli elektrody do ciężkiej wody i po przyłożeniu napięcia odnotowali, że eksperyment wyprodukował więcej energii, niż w niego włożono, i to w temperaturze pokojowej! Mimo że nadmiar energii był niewielki, była to jednak energia zupełnie "za darmo", co zupełnie zrewolucjonizowałoby całą naszą cywilizację. Wyobrażacie sobie prąd i ogrzewanie za darmo?

    Niestety, po wielokrotnych próbach powtórzenia ich eksperymentu nikt nie uzyskał już podobnych rezultatów i nadmiaru energii przy elektrolizie ciężkiej wody nie odnotował. Wynik eksperymentu Ponsa i Martina był spowodowany najprawdopodobniej błędem pomiaru lub... myśleniem życzeniowym. Naukowcy - jak wszyscy ludzie - również ulegają autosugestii, zwłaszcza jeśli działają pod presją osiągnięcia sukcesu.

    To dlatego w nauce jest takie ważne, aby jednorazowe odkrycie zostało potwierdzone w wielu innych, niezależnych od siebie, eksperymentach. Dopiero wielokrotnie powtórzone eksperymenty, przynoszące podobne wyniki uważane są za fakt naukowy.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75400,15048079,GMO_jednak_nie_szkodzi__Wycofano_kontrowersyjna_publikacje_.html#ixzz2mJx4HGfE
    wstecz do góry

    Prawo

    prawo i gmo

    Ekonomia

    ekonomia

    Nauka

    nauka

    Media
    Media
    2006 © GBE - Green Biotechnology in Europe
    realizacja: ideo powered by: edito cms